Podróż do Odessy

Gdy się wyjeżdża na wakacje to od chwili wyjścia z domu chciałoby się rozpocząć wielka przygodę.

I tak było z nami.

Pełni werwy zajęliśmy swoje miejsca w coupe (czytaj: przedział sypialny) rozłożyliśmy pościel i stwierdzimy że poleżymy i odeśpimy poprzednie noce spędzone na pakowaniu i na przygotowaniach. A wracając do pociągu to i tak w zasadzie nic innego nie zdołaliśmy zrobić (oprócz położenia się oczywiście) - pod względem wykonywanych czynności - podczas tej 30 godzinnej podróży.
I to byłby ideał (bo jak nic na świecie lubimy leżeć:)). Ale kilka rzeczy psuło nam idylle. Duchota, zepsute  drewniane nieotwierające się okna oraz zwykły odczłowieczy smród. Szczególnie miło wspominamy 5 godzin w Przemyślu na bocznicy zanim podłączyli nas do odpowiedniego pociągu. W wschodnich wagonach sypialnych klimatyzacja jest w standardzie ale jak nie byliśmy podłączeni do trakcji to i tak nie działała. Jeśli do tego dodamy narzekanie na życie w języku rosyjskim, ukraińskim, rumuńskim/ mołdawskim to będzie kompletne sprawozdanie z podróży.

Jak się później okazało były to złe dobrego początki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz